wtorek, 31 stycznia 2012

ROZDZIAŁ 2

Weekend minął szybko. Zazwyczaj spędzam go w gronie przyjaciół, ale w tym wypadku siedziałam do późna odrabiając zaległe i odległe lekcje. Miałam zwyczaj, że robię je z dwutygodniowym wyprzedzeniem. Jak każdego szkolnego ranka obudziłam się standardowo o 8:15. Ta myśl, że jest poniedziałek mnie dobijała. Chociaż spotykałam się z przyjaciółmi po szkole, zawsze mi coś nie pasowało. Nie miałam jednak zamiaru już na starcie skreślać chwili. Wstałam, wzięłam szybki prysznic, umalowałam się. Wyszłam z łazienki, wybrałam ciuchy przygotowane już wczoraj- biały t shirt Patricka z nadrukiem, jego czarny sweter na guziki, czarne legginsy i białe trampki. Włożyłam na siebie to wszystko. Stanęłam naprzeciw skrzyni, na której stało lustro i zaczęłam czesać włosy. Znów moim oczom ukazało się zdjęcie Harrego i moje. Nie potrafiłam się odpędzić od myśli co z nim jest. Pamiętam, jakby to było wczoraj. Druga klasa podstawówki, komunia. Tydzień po komunii Harry wraz z rodzicami przyjechali do mnie, jak gdyby nigdy nic. Przyznam, że niczego się nie spodziewałam. Stanęli w drzwiach. Hazza podbiegł do mnie i mocno mnie przytulił. Nie wiedziałam, o co mu chodzi. Nagle jego mama powiedziała, że wyprowadzają się do Australii... Zaczęłam płakać. Wszystko runęło mi pod nogami. Bez słowa, wsiedli do taksówki i odjechali... na zawsze...
- Co się z Tobą dzieje, Nicole? - rzucił troskliwie Patrick. W jednej chwili ocknęłam się i spojrzałam w lustro. Miałam łzy w oczach.
- Nic takiego, nie przejmuj się. - Schowałam twarz w dłonie i wytarłam łzy z policzków.
- No przecież widzę. Mów, o co chodzi. - splótł dłonie na moim brzuchu i położył głowę na ramię.
- Chodzi o Harrego? - spytał, ponieważ zobaczył, że zerkam na to zdjęcie.
- Tak, chodzi o niego. Ciekawe, czy jeszcze żyje, nieprawdaż?
- Tęsknisz za nim, prawda? To widać kochanie. - ścisnął mnie przyjaźnie.
- No... może troszeczkę. - uśmiechnęłam się nieśmiało i odplotłam dłonie Patricka. Złapałam za plecak i zarzuciłam go na plecy. Jednym ruchem zgarnęłam ze stolika telefon i okulary przeciwsłoneczne.
- Muszę już lecieć. - zmieniając temat wyszłam powoli z pokoju. Nagle usłyszałam głos Patricka.
- Znów wzięłaś moje ubrania? - zaśmiał się szyderczo. - Przyszykuję dla Ciebie niespodziankę.
- Ugh, głupek. - zaśmiałam się pod nosem. Nie żegnałam się z ojcem, ponieważ spał. Dzisiaj mieli jechać nad to jezioro. I dobrze, będę mieć spokój. Wyszłam z domu, włożyłam słuchawki w uszy i podreptałam w stronę szkoły.




***













Jacob Nicolls, 19
skater, 190cm, brązowe oczy i włosy
przyjaciel Nicole
uwielbia psy i swoją deskorolkę








Claire Marie Bolton, 18
mieszka w UK
170cm, ruda, zielone oczy
wierna przyjaciółka Nicole
otwarta i szczera











*W szkole*
Claire od razu zauważyła, że coś jest nie tak. Ciągle myślałam o Harrym. Na pozór wyglądałam normalnie. Siedziałam na korytarzu i słuchałam muzyki. Nagle podchodzi do mnie Claire i łapie mnie za kolana.
- Co jest kochanie? - podniosła moją głowę lekko do góry i spojrzała mi w oczy.
- Nic. - uśmiechnęłam się lekko i wyciągnęłam słuchawki z uszu.
- No przecież widzę, że coś jest! Mów szybciutko! - usiadła obok mnie i zaczęła się we mnie wpatrywać.
- Okej okej. - westchnęłam i zwróciłam się do niej.
- Ostatnio zaczęłam myśleć o moim starym dobrym znajomym- Harrym. Pamiętam go do dziś, ale zaczęło mnie interesować coś więcej. Wiesz... jak wygląda, co teraz robi, do jakiej szkoły chodzi, dosłownie wszystko.
- I chciałabyś odnowić tą znajomość? - wtrąciła Claire.
- Nie wiem, czy jest sens. On na pewno mnie nie pamięta. - schowałam głowę w kolana i znów cicho westchnęłam.
- Oj przestań głupia! Jak nie spróbujesz to nigdy się nie dowiesz. - złapała mnie za dłoń. - Po kawiarence pójdziemy do Ciebie i poszukamy go w internecie, książce telefonicznej. Przecież musimy go gdzieś znaleźć! - przytuliła mnie mocno. - Damy radę.
- Dobrze. - przytaknęłam. Dzień w szkole minął dość szybko.
Zaraz po lekcjach wyszłam przed szkołę i usiadłam na murku, czekając na przyjaciół. Zza jednego filara ukazała mi się oczom sylwetka Jacoba, a zaraz za nim- Claire.
- Cześć mała. - krzyknął Jacob z daleka, ujął mą twarz w dłonie i ucałował w policzek.
- Siemanko. - powtórzyłam jego czynność.
- Jak Wam dzień minął dziewczyny? - wskoczył na swoją deskorolkę i jechał równo z nami.
- Nic ciekawego w sumie, Jefferson znów się do mnie przyczepiła za to, że nie noszę na jej lekcje książek. - rzekła lekko zirytowana Claire.
- To normalne. - rzuciłam uśmiechem w jej stronę.
Już po piętnastu minutach znaleźliśmy się w Starbucksie. Zajęliśmy nasz ulubiony stolik w kącie. Usiadłam obok Claire, a Jacob naprzeciw nas.
- To co zamawiacie? - zlustrował nasze twarze Jacob, biorąc do ręki kartę.
- Ja wezmę orzechowe frappuccino. - odezwała się Claire.
-  Mam wieeeelką ochotę na dużą kawę z cynamonem.
- W takim razie poprosimy dwie duże kawy z cynamonem i orzechowe frappuccino. - uśmiechnął się do kelnerki Jacob.
Moi przyjaciele rozmawiali o szkole, w międzyczasie otrzymaliśmy zamówienie. Tymczasem ja spoglądałam co chwilę na zegarek. Chciałam jak najszybciej dotrzeć do domu i zlokalizować dawną miłość. Nie miałam odwagi powiedzieć o tym Jacobowi. To zdecydowanie jeszcze nie ten moment.
- Coś Ty taka małomówna słońce? - odezwał się troskliwie Jacob.
- Nasza mała chce odnaleźć dawną miłość. - Claire puściła parę z ust.
- Ooo, to wspaniale! Chciałbym Wam pomóc, ale umówiłem się z Matheo na skateparku.
- Nic nie szkodzi Jacob, w końcu już późno. - pociągnęłam Claire za rękaw i spakowałam kawy w papierową torebkę. - Do jutra kochanie - ucałowałyśmy jego policzek i rzuciłyśmy na stół banknot za napoje.





__________________________________________________________________________________



Jutro dodam drugą część tego rozdziału, bo dzisiaj już nie mam siły nic wymyślić. Pozdrawiam, Olivia xx